Nic nie zapowiadało tak szybkiego debiutu mojej żony Asi na dystansie 10 km.
Owszem biegała co tydzień 5 km podczas Parkrunu w Parku Skaryszewskim. Od czasu do czasu biegaliśmy też wspólnie nad Wisłą. Ale dystans 10 km był wciąż w naszych biegowych planach
Traf chciał, że na Polska Biega został ogłoszony konkurs, w którym nagrodami były pakiety startowe dla dwóch osób na wybrany przez siebie dystans – 10 km lub maratonu. Wziąłem w nim udział i udało się wygrać
Asia gdy na początku dowiedziała się o wygranej chyba troszkę się przestraszyła, że to już tak szybko taki dystans. Uspokajałem ją, że na pewno sobie poradzi, że to tylko tak strasznie brzmi – 10 km.
Jednak chyba do końca jej nie przekonałem. Trzy dni przed biegiem udaliśmy się na naszą ulubioną ścieżkę biegową nad Wisłą, po praskiej stronie miasta. Postanowiliśmy najpierw spokojnie przebiec 8 km, jednak w miarę upływu czasu Asia stwierdziła, że przebiegniemy 9, a wręcz pod koniec chciała dobić do 10 km. Nie pozwoliłem jej jednak na to, niech te pierwsze 10 kilometrów przebiegnie podczas oficjalnego biegu z cała ta jego otoczką.
Dzikie dziki
W końcu przebiegliśmy 9,5 km a przy okazji było trochę nerwowo bo na naszą ścieżkę biegową w pewnej chwili wyszły 2 dziki
Po tym treningu była już spokojna, że na pewno da radę przebiec ten dystans, zastanawialiśmy się tylko w jakim czasie
Gdy poszliśmy odbierać pakiety startowe w miasteczku OWM, spostrzegłem, że wiecie, taka przedstartowa euforia zaczyna się jej też udzielać. Osłody jeszcze dodała wygrana czapeczka Asics w konkursie Liga Biegowa i krótka rozmowa z Kasią Gorlo (runtheworldpl) i Bartkiem Olszewskim (warszawskibiegacz). No i oczywiście zakupy biegowe, ale to kobiety chyba lubią zawsze Oczywiście wieczorem przygotowywanie ciuchów, tym razem już dwa komplety:
Niedziela, dzień startu. Pogoda – zimno, wietrznie, a my postanowiliśmy od razu w ciuchach biegowych jechać na start. Przyznam szczerze, że trochę zmarzliśmy.
Na bieg umówiliśmy się z grupą znajomych z Parkrun Warszawa Praga – (Ewa – Bieganie mnie uskrzydla, Iza – Fit_fighterka, Magda – FlyingShoes)
Wspólna fotka przed startem i trochę się rozdzieliliśmy. Magda poleciała łamać 50 minut (udało jej się – gratulacje), a my we czwórkę udaliśmy się na start. Dojście do stref zajęło nam trochę czasu – ludzi masa. Ustawiliśmy się w naszej strefie i czekamy na start.
Najpierw wystrzał startera i ruszyli maratończycy. Fajnie brzmiały nasze dopingujące ich okrzyki pod tunelem kolejki W końcu po kilkunastometrowym marszu – ruszamy. Mnie zmyliło to, że włączyłem zegarek przekraczając już bramę startową a okazało się później, że maty do pomiaru czasu były zlokalizowane kilkadziesiąt metrów dalej. Ale nie miało to aż takiego wielkiego znaczenia.
Po kilkudziesięciu metrach jednak stajemy. Co jest! Na zwężeniu stworzył się spory zator (tu jednak duży minus dla organizatorów). No to Asia zmartwiła się, że nie damy rady złamać 1:10 a taki był plan. Jednak Ewa stwierdziła, że najwyżej potem pobiegniemy trochę szybciej
Po pierwszym kilometrze musieliśmy Asię troszkę przystopować, bo zaczęła biec za szybko. Wiecie jak to jest, człowiek daje się unieść tłumowi nie myśląc że to jeszcze tyle do biegnięcia przed nim Od teraz biegliśmy założonym tempem cały czas gadając. Kilometry szybko mijały i ani się obejrzeliśmy już mijaliśmy punk z wodą i wracaliśmy w stronę mety.
Żałowałem tylko, że na trasie było tak mało kibiców a to przecież my biegacze lubimy najbardziej Pewnie zimno i to, że trasa 10 nie była tożsama z trasą maratonu i kibice bardziej dopingowali biegaczy na królewskim dystansie.
Tak nam mijał 7,8 km. Dziewczyny cały czas gadają, po Asi nie widać za bardzo zmęczenia, znaczy jest dobrze. Na 9 km mija nas Ola dopingując Asię głośno (potem w domu Asia powiedziała mi, ze bardzo ją to zmotywowało, w końcu Ola to druga kobieta w Polsce, która przebiegła wszystkie Majory).
Gdy dobiegliśmy do Stadionu Narodowego zaczął się podbieg i tu Asia widziałem, że lekko opadła z sił. Razem z Ewą zdopingowaliśmy ją jednak szybko, każąc jej mocno pracować rękoma, że już tylko kawałek. Wpadając na ostatnią prostą minęliśmy ratowników medycznych, którzy udzielali pomocy jednemu z biegaczy robiąc mu masaż serca. Troszkę to nas przeraziło, jak się potem okazało, chłopak miał zawał serca i dzięki pomocy medykom udało się go odratować. Całe szczęście.
Potem przed nami już tylko długa prosta. Asia niesiona już dopingiem kibiców wbiegła na metę szczęśliwa z czasem 1:07:00! To dużo poniżej zakładanego czasu. Na metę wbiegliśmy razem trzymając się mocno za ręce.
Zaraz za metą w oczach Asi zobaczyłem radość, szczęście i wiarę w siebie i swoje możliwości. Została udekorowana pięknym medalem i już można było świętować
Po biegu spotkaliśmy jeszcze znajomą z pracy, która też biegła w tym biegu. I zmarznięci, bo zrobiło się jeszcze chłodniej szybko udaliśmy się do domu na gorącą kąpiel.
Ocena biegu Oshee na 10 km
Podsumowując jestem bardzo dumny ze swojej żony Asi. Pomimo krótkiego „stażu biegowego”, nie za dużej ilości treningów i przebiegniętych kilometrów ukończyła 10 km uśmiechnięta i nie za bardzo chyba zmęczona. Jak się biegnie 10 km i cały czas jest w stanie gadać to znaczy, że można było pobiec jeszcze szybciej A odejmując jeszcze z ponad dobrą minutę na zator, który powstał na początku dało by to naprawdę bardzo dobry czas. Brawo kochanie
Widzę, ze Asia połknęła „biegowego bakcyla” i teraz będzie chyba częściej startować w zorganizowanych biegach. A kto wie może niedługo półmaraton ………………….