Treningi tutaj nie należą do najłatwiejszych. Raz wysokość, która wymaga kilkudniowej aklimatyzacji, dwa temperatura.

Przed śniadaniem idę na 15 minutowy rozruch połączony z ćwiczeniami pobudzającymi. Po śniadaniu jest główny trening. Do dzisiaj były to spokojne rozbiegania 8-12 km w tempie o 30-40 sekund wolniejszym niż normalnie robię.  Pomimo tego oddech mam krótki i płytki. Ciężko się oddycha. Dzisiaj spełniło  się  jedno z marzeń  i wykonałam pełny trening interwałowy na Kamariny Stadium. W tym samym czasie odbywały się treningi kenijskich zawodników  i zawodniczek, którzy okazywali nam duże zrozumienie. Pytali skąd jesteśmy i który raz. Są bardzo otwarci i serdeczni.

Wczoraj na przykład, w czasie wybiegania zgubiłyśmy z koleżanką drogę i z pomocą przyszedł nam dwudziestoparoletni Josef, który biega na 10 km, jak sam powiedział średnio, bo… 28’30”! Biegają tu niemalże wszyscy. Dla tych ludzi to szansa na lepsze życie. Po obiedzie i wypoczynku jest drugi trening na sali – wzmacnianie i rozciąganie. Na razie aklimatyzacja przebiega pomyślnie. Biega mi się coraz lepiej, chociaż lekko nie jest, ale przecież po to przyjechałam. Żeby zobaczyć to miejsce i poczuć te emocje😉