Jamajczyk z innej planety

obrazek_news

Kiedy podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie Michael Johnson bił rekord świata w biegu na 200 metrów i uzyskał fantastyczny rezultat 19,32 s, komentujący ten wyścig dla Telewizji Polskiej Włodzimierz Szaranowicz ochrzcił go mianem biegu na miarę XXI wieku.

Mało kto wtedy przypuszczał, że zaledwie kilkanaście lat później pojawi się sportowiec, który ośmieli się zagrozić wynikowi Amerykanina. Co więcej, który ów rekord pobije, a zrobi to z tak wielką swobodą, jakby czynność pod nazwą „bicie rekordów” była dla niego chlebem powszednim. Tym człowiekiem jest Usain Bolt, rosły chłopak rodem z Jamajki, największa sława współczesnej lekkiej atletyki.

Może da się pobiec szybciej niż ten wóz?

Mimo że Mistrzem Świata Juniorów w biegu na 200 metrów został w wieku zaledwie szesnastu(!) lat, to w świadomości mniej zagorzałych kibiców na stałe zagościł sześć lat później, w trakcie Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Bo nie sposób pozostać niezauważonym, jeśli podczas jednej imprezy poprawia się trzy niezwykle wyśrubowane rekordy świata: w Chinach Usain 100 metrów przebiegł w czasie 9,69 s, dystans dwukrotnie dłuższy pokonał w 19,30 s, natomiast sztafetę 4×100 metrów wspólnie ze swoimi rodakami ukończył w czasie 37,10 s. Tak fenomenalne osiągnięcia sprawiły, że o czarnoskórym sprinterze po Igrzyskach było nawet głośniej, niż o rewelacyjnym amerykańskim pływaku Michaelu Phelpsie, który jako pierwszy sportowiec w historii, właśnie w Pekinie, sięgnął po osiem złotych medali olimpijskich!

Cóż za czas!

Urodzony w 1986 roku biegacz nie zwalniał tempa. Wprost przeciwnie – kolejną granicę ludzkich możliwości przesunął podczas Mistrzostw Świata w Berlinie. Pięć dni przed swoimi 23. urodzinami Bolt, mijając metę biegu na 100 metrów, z trudem wierzył własnym oczom – osiągnięty czas: 9,58 s był wydarzeniem niewiarygodnym. Wszelkie wyobrażenia o ograniczonych możliwościach ludzkiego organizmu zostały przez niego obalone również 20 sierpnia, kiedy odjął kolejnych 11 setnych z rekordu ustanowionego w Pekinie na dystansie dwukrotnie dłuższym. W świetle tych wyników brak rekordu świata Jamajczyków w biegu 4×100 metrów i „jedynie” najlepszy czas w historii Mistrzostw (37,31 s) powodował, że to wydarzenie zupełnie niesłusznie potraktowano jako „jedno z wielu. W przeciwieństwie do niepowtarzalnych złotych finałów Bolta na 100 i 200 metrów.

Bez względu na to, jak dalej potoczy się dalsza kariera młodego mistrza, po Pekinie i Berlinie on już teraz jest legendą. Ale z pewnością czas na wieszczenie końca jego sukcesów jeszcze nie nadszedł.

W Korei znów powalczę…

A wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, gdy smykałkę do sportu próbowali w nim odnaleźć trenerzy biegów płotkarskich, skoku wzwyż, a nawet… krykieta! Ostatecznie młody Usain wybrał najlepiej jak mógł – jego przeznaczeniem okazał się sprint. Talent Jamajczyka rozwijał się w błyskawicznym tempie. Nie zahamowały go nawet przytrafiające się od czasu do czasu kontuzje. W 2004 roku, podczas oficjalnych zawodów na Bermudach, osiemnastoletni wówczas lekkoatleta pobił pierwszy w swoim życiu rekord świata – na razie juniorów (19,93 s w biegu na 200 metrów). Później ścigał się już tylko szybciej.

Nie każdy wie, że Usain Bolt jest również świetnym… tancerzem! Na parkiecie radzi sobie znakomicie, a najbardziej lubi się ruszać przy jakże popularnych na Jamajce dźwiękach reggae i hip-hopu. Kto wie, być może muzyka, której słucha, okaże się świetnym motywatorem do osiągnięcia kolejnych sukcesów podczas najważniejszej tegorocznej imprezy? Usain nie miałby nic przeciw temu, aby berlińskie wyniki powtórzyć w trakcie Mistrzostw Świata w Korei Południowej. Wydaje się, że rezultaty sprzed dwóch lat są już nie do pobicia. Czyżby? Poczekajmy do wakacji. Być może Bolt po raz kolejny wyprzedzi swoją epokę.

źródła zdjęć: http://www.independent.co.uk, http://static.guim.co.uk, http://www.egmcartech.com, http://republika.pl