Pomysł na start w półmaratonie dokładnie w dzień urodzin zrodził się w mojej głowie gdy zobaczyłem konkurs na 4run.pl. Pomyślałem, że fajnie byłoby uczcić swoje urodziny w jakiś nietypowy biegowy sposób. 
Do wygrania był pakiet startowy na dystansie maratonu lub połówki w ramach Vilnius Marathon w przepięknym mieście Wilnie. Wziąłem w nim udział i udało się wygrać. Jakaż była radość.
Tak więc pozostała tylko logistyka. Do Wilna pojechaliśmy z Asią już w piątek. Hotelik znaleźliśmy sobie bardzo blisko startu. Po przyjeździe i rozlokowaniu się w hotelu obowiązkowe spróbowanie lokalnych specjałów.
Następnego dnia, z racji, że była to sobota, a w soboty zawsze biegamy Parkrun obowiązkowo udaliśmy się do Parku Kalny. Niestety w Wilnie nie organizują Parkrunu, więc przebiegliśmy sobie sami 5 km w ramach rozruchu przed półmaratonem.
Potem odbiór pakietów startowych – wszystko sprawnie i bez dłuższych kolejek. Obowiązkowa fotka i ruszyliśmy zwiedzać piękne Wilno.
A wieczorem Pasta Party
Wspaniałe spotkanie z biegaczami z wielu krajów i wymiana biegowych doświadczeń. Wieczorny spacer i powrót do hotelu.
Półmaraton w Wilnie – opinia
Start biegu zaplanowano na godzinę 9. Rano szybkie śniadanko i na około 30 minut przed biegiem meldujemy się w strefie startowej. Przed samym startem odbył się przemarsz z flagami państwowymi z których pochodzili zawodnicy biorący udział w biegach, 50 państw robi wrażenie.
Kilka rozmów ze spotkanymi biegaczami z Polski, strzał startera i lecimy. Jako, że był to bieg urodzinowy, nie forsowałem zbytnio tempa. Biegłem też po raz pierwszy z kamerką i często zwalniałem aby uwiecznić co ciekawsze fragmenty trasy. Trasa prowadziła przez przepiękne ulica Wilna, wzdłuż rzeki Wilii, następnie wbiegliśmy do parku Vingis gdzie mieściła się też duża muszla koncertowa. Tu tez był pierwszy z podbiegów, który mocno zmęczył biegaczy.
Kibice w Wilnie
Potem bieg przez lasek i wracamy na wileńskie ulice. Bardzo fajną sprawą była dosyć długa agrafka, gdzie można było dopingować biegnących biegaczy z naprzeciwka. Potem jeszcze jeden długi podbieg i wbiegamy na główną reprezentacyjną ulicę miasta. Bardzo fajnie tu dopingowali nas siedzący w kawiarniach i barach przy ulicy mieszkańcy Wilna. W końcu wracamy na wileńską starówkę.
Tu pewna niedogodność – brukowa kostka. Biegałem już po takiej kostce w Rzymie, jednak ta bardzie dokuczała. Większość biegaczy przeniosła się na chodnik. Potem już tylko jeden długi zbieg i prosta do mety.
Czas ukończenia biegu może nie rewelacyjny ale nie nastawiałem się tu na bicie rekordów. Miała być dobra zabawa i była.
Na mecie piękny medal, całusy od Asi i zasłużone litewskie ciemne piwo, oczywiście bezalkoholowe.
Po biegu poszliśmy do hotelu żeby się ogarnąć i jako że mieliśmy blisko wróciliśmy na metę dopingować maratończyków, którzy biegli jeszcze swoje drugie kółko. Potem już tylko pożegnalna wizyta w naszej ulubionej restauracji i kolejny przysmak litewski i udajemy się na dworzec autobusowy. Wracamy do domu.
Podsumowując – urodziny bardzo udane. Bardzo dobra organizacja biegu, bogaty pakiet startowy, wspaniała atmosfera. Na trasie biegu rozstawione były zespoły muzyczne, które swoją muzyką zachęcały i ułatwiały zawodnikom bieg. Również wolontariusze, rozstawieni co kawałek na trasie, dopingowali i zachęcali do biegu. No i wybiegany medal to bardzo fajny prezent urodzinowy.
Dziękuje jeszcze raz 4run za możliwość przeżycia kolejnej biegowej przygody.