Od ugryzienia minęło już kilka dni… Na razie nic się nie dzieje, ale jak długo jeszcze….. ale to tylko kwestia czasu…
W sobotnie popołudnie wybrałem się na bieganie po Trupim Lesie, nic nie zapowiadało apokalipsy jak miała się wydarzyć… Razem z dużą grupą śmiałków tego dnia stanąłem na polanie w Trupim Lesie, aby zmierzyć się z hordą wygłodniałych, przerażających zombie. Pogoda nas nie rozpieszczała, było zimno i wietrznie, a na dodatek tuz przed moim startem zaczął padać grad. Punktualnie o 13:30 stanęliśmy gotowi do walki o przeżycie.
Strzał startera i pobiegliśmy. Każdy z nas miał cztery szarfy – „życia” które zombiaki miały próbować nam zabrać. Biegłem w grupie razem z Marcinem, z którym znamy się z Parkrunu Warszawa Praga. Taktyka na bieg była prosta- nie dać sobie zabrać szarfy. Ale to łatwo powiedzieć
Pierwszy kilometr biegniemy spokojnie, grupa trochę się rozciąga, nagle tuż przed zakrętem widzimy już z daleka pierwszą grupę zombiaków – postanawiam przebiec koło nich bardzo szybko – jednak ta taktyka się nie sprawdza – tracę tu pierwszą szarfę
Potem znowu spokojny bieg. Jednak padający wcześniej deszcz i grad spowodował że w lesie zrobiło się mokro i ślisko. Po jakimś czasie przestaję już uważać na kałuże i nie omijam ich, biegnę dalej.
Po kilkuset metrach kolejna horda zombie na trasie – tu staram się przebiec w środku naszej grupy – jednak znowu tracę kolejne „życie”
Biegniemy dalej – zombie jest coraz więcej. Przy następnej grupie ślizgam się na błocie i ląduję na tyłku
niestety tracę tu kolejną szarfę
Po kolejnym kilometrze widzimy z daleka na środku drogi tylko jednego zombie. E tam damy radę przebiec, jakże się myliliśmy. Nagle z trawy zrywa się zombiak zamaskowany siatką maskującą – wrażenia rewelacja, z boku wychodzą kolejne zombie nie wiadomo skąd. Tracę czwartą szarfę – jestem zarażony
Do końca biegu jeszcze tylko nieco ponad kilometr. Decyduję, że będę osłaniał Marcina przy kolejnych grupach zombie, on ma też tylko już jedno życie. Ta taktyka się sprawdza
Udaje się nam dobiec razem do mety ratując chociaż jego
Na metę wpadamy mokrzy i ubłoceni.
Otrzymuję wspaniały niepowtarzalny medal – chociaż infected
Podsumowując – impreza rewelacyjna. Jako fan filmu Resident Evil i serialu Walking Dead bawiłem się znakomicie. Wspaniale ucharakteryzowane zombiaki, leśna trasa i pogoda która nadała całej imprezie niesamowitego klimatu – to musiało się udać.
Chociaż nie jestem fanem biegów polegających na pokonywaniu jakiś przeszkód w trakcie biegu – to ta impreza spodobała mi się bardzo. Ogromne brawa dla uczestników udających zombie i organizatorów.
Na pewno tu wrócę w kolejnej edycji i tym razem nie dam się im pokonać
Pingback: TOP4RUN: Najlepsze zawody - 4RUN()