Bycie morsem – czy dla każdego?

obrazek_news

Niektórzy robią to w poszukiwaniu emocji, nowych wrażeń, ale większość „morsuje” dla zdrowia. Ochładzanie tkanek to najstarsza metoda uśmierzania bólu i hamowania krwawienia, ponieważ powoduje gwałtowne obkurczanie powierzchni naczyń. Wiedział o tym już Hipokrates dwadzieścia cztery wieki temu. Większość morsów deklaruje, że zaobserwowało u siebie znaczną poprawę odporności oraz polepszenie samopoczucia. W badaniach odnotowano, że zimne kąpiele pomagają w leczeniu urazów stawów, łękotki, ścięgien, reumatyzmu, bólu mięśni oraz w odprężeniu fizycznym i psychicznym.

Morsem może być każdy kto ma na to ochotę, jeżeli nie ma oczywiście przeciwwskazań zdrowotnych. Ekstremalne zmiany temperatury takie jak np. kąpanie się w przeręblach, czy zimą w morzu na pewno nie są bezpieczne dla wszystkich. Przede wszystkim zalecane są dla ludzi zdrowych, przygotowanych do tak gwałtownych zmian temperatur. Takie ekstremalne temperatury mogą spowodować bardzo niekorzystne reakcje w organizmie ponieważ, przekracza się pewną barierę tzw. „stresu pozytywnego” i dla osób z podwyższonym ciśnieniem oraz chorobami serca jest to dość ryzykowne. Jeżeli masz jakiekolwiek obawy, najlepiej skonsultować się z lekarzem.

Hartować w zimnej wodzie mogą się wszyscy, niezależnie od wagi ciała, choć osobom otyłym trudniej się adaptować do zmian mikroklimatycznych. Stąd morsy to najczęściej osoby szczupłe. Jeżeli ktoś jest morsem od wielu lat, to wiek też nie jest ograniczeniem. Nie poleca się oczywiście zimnych kąpieli dzieciom.

Nie są wymagane jakieś niezwykłe przygotowania przed wejściem do lodowatej wody, ani szczególne predyspozycje organizmu – potrzebne jest tylko takie przygotowanie jak przed każdym wysiłkiem rekreacyjno-sportowym. Ludzie, którzy uprawiają ten sport, najpierw rozgrzewają się intensywnymi ćwiczeniami, a potem zanurzają na kilka minut w lodowatej wodzie. To bardzo silny bodziec termiczny, w wyniku którego dochodzi do skurczu powierzchownych naczyń krwionośnych. Krew wycofuje się do naczyń położonych głębiej, poprawiając krążenie w wewnętrznych narządach i tkankach organizmu. Po wyjściu z wody i ponownej rozgrzewce, już w normalnej temperaturze, dochodzi do reakcji odwrotnej – silnego ukrwienia skóry, stawów skokowych, kolanowych, kończyn górnych. W ten sposób poprawia się ich odżywienie i regeneracja. Zimowe kąpiele działają więc silnie bodźcowo, wzmacniając odporność organizmu na chłód i wirusy.

Regularne dostarczanie organizmowi zimnych bodźców, powoduje zwiększenie tolerancji na niskie temperatury. Powszechnie u ludzi, narażenie na zimno skutkuje stresem, dreszczami i natychmiastowym zwiększeniem metabolicznej termogenezy. U morsów zwiększa się termogeneza dużo wolniej poprzez przyspieszenie metabolizmu. Prawie nie występują u nich dreszcze lub tylko w niewielkim stopniu. Produkcja ciepła jest wolniejsza, ale bardziej długotrwała, ponieważ temperatura wraca do normy po wyjściu z wody. Osoby przyzwyczajone do niskich temperatur są prawie niewrażliwe na zmiany temperatury ciała przy skórze, reagują tylko na zmiany temperatury narządów wewnętrznych. Spowodowane to jest prawdopodobnie tym, że przepływ krwi do narządów wewnętrznych jest zablokowany przez skurcz naczyń, który działa jak izolacja termiczna.

Z medycznego punktu widzenia powtarzający się kontakt z lodowatą wodą działa jak nieswoista szczepionka. Tak silny bodziec w postaci gwałtownie podanego zimna, uruchamia w organizmie mechanizmy obronne, takie same jak podczas przeżywania silnego stresu. Wydzielają się przede wszystkim katecholaminy, a przyjemność którą się odczuwa powoduje wytwarzanie endorfin. A więc, jeżeli stres, który sprawia przyjemność daje szczęście, to warto takich kąpieli zażywać.

Oczywiście sama kąpiel nie daje nam gwarancji odporności, należy nadal pamiętać o odpowiednim odżywianiu w sezonie zimowym i nie zapominać o aktywności fizycznej na świeżym powietrzu, nawet gdy za oknami panuje ziąb. Hartowanie i oswajanie z zimnym, świeżym powietrzem to najlepszy sposób na odporność, a zarazem świetna recepta na zachowanie zdrowia w naszym klimacie.

dr Agata Gaździńska